Od czego zacząć pracę nad zdrowymi nawykami?

Od czego zacząć pracę nad zdrowymi nawykami?

Po pierwsze, warto się dowiedzieć jakie nawyki są zdrowe i które z nich chce się wprowadzić u siebie.

I na wstępie zaczynają się schody, bo skąd wiadomo, co jest zdrowe, a co nie? Opinie na ten temat cały czas się zmieniają. Może się od tego zakręcić w głowie. 20 lat temu, jak przeszłam na wegetarianizm, nikt tego nie pochwalał. Ja też do końca nie byłam świadoma konsekwencji takiej diety. Nie miałam wiedzy czym zastępować mięso. Dopiero uczyłam się gotować. Jak się pewnie domyślacie, nabawiłam się anemii. Czy to było zdrowe? No nie.

Przy okazji łap przepis na zielone smoothie, które wyleczyło mnie z anemii i przewlekłego bólu głowy. Proporcje składników nie należy traktować dosłownie. Zachęcam do testowania i próbowania różnych kombinacji.

Zielone Smoothie ze szpinakiem i pietruszką.

  • Garść pietruszki, 
  • 2 garście szpinaku,
  • 1 mały banan,
  • sok z połowy pomarańczy lub pół szklanki naturalnego soku pomarańczowego bez cukru,
  • naturalny jogurt wegański,
  • mleko owsiane lub sojowe ok. 1 szklanka,
  • 1 łyżeczka zielonej herbaty Matcha,
  • 1 łyżeczka białka konopnego.

* Sok pomarańczowy można zamienić na sok z cytryny. Jest bardzo ważnym składnikiem koktajlu, bo dzięki niemu wchłania się żelazo.

Rok temu wróciłam do wegetarianizmu. Tym razem się do tego przygotowałam. W swojej diecie czerpię z zasad ajurwedy, która jest najstarszym na świecie systemem medycznym i filozoficznym, wywodzącym się ze starożytnych Indii (sprzed pięciu tysięcy lat). Słowo Ajurweda znaczy “wiedza o życiu”, i to, co mi się w niej podoba, to holistyczne podejście do zdrowia. A wiedzę na jej temat zdobywam z książek Karoliny i Maćka Szaciłło. Teraz dieta wegetariańska nikogo nie dziwi, a supermarkety tworzą specjalne działy z produktami wegańskimi. Yeah… wreszcie nie czuje się outsiderem w towarzystwie 😉 Oczywiście nie uważam, że dieta bezmięsna jest jedyną zdrową dietą. Ja po prostu wybrałam taką drogę.

Pokolenie moich rodziców przekonuje, że mleko od krowy jest zdrowe. Podczas gdy coraz więcej źródeł informuje, że tak nie jest. Jedzenie w sklepach jest coraz bardziej przetworzone, i to, co kiedyś było uważane za zdrowe, dzisiaj już pozostawia wiele wątpliwości. Do chleba dodawane są barwniki. Mleko od krowy nie przypomina już w smaku prawdziwego mleka. Ostatnio w radiu słyszałam wypowiedź jednego eksperta na temat żywności (niestety nie pamiętam nazwiska), który twierdził, że kiedyś jedzenie było twardsze, smakowało inaczej. Mięso trzeba było przyrządzać dłużej. Nie było śnieżnobiałej mąki. Z czasem zrobił się trend na oczyszczanie ziaren i jedzenie, które szybciej się gotuje i trawi, czego konsekwencją jest to, że na przestrzeni lat nasze jelita się skracają, a zęby zmniejszają. Nie musimy już tyle przeżuwać, a jedzenie nie wymaga długiego procesu trawienia.

A wszystko po to, żebyśmy szybciej gotowali, jedli i trawili. „Przecież szkoda czasu na jedzenie i kontemplacje przy gotowaniu. Jest tyle do zrobienia” trochę sarkastycznie się do tego odnoszę, ponieważ nie mogę zrozumieć, że zamiast potraktować poważnie wewnętrzny głos, który mówi do nas „Nie mam czasu na gotowanie i jedzenie”. Zamiast szukać przyczyny i starać się to zmienić. Wolimy kupować kolejne sprzęty do kuchni, które jak roboty mają za nas zrobić jedzenie szybko lub kupujemy gotowe dania z marketowych zamrażarek, lodówek.

Przecież jedzenie to podstawowa potrzeba, a to, co w siebie wrzucamy, wpływa na nasze zdrowie i samopoczucie. Profesor Lie Jie, specjalista od medycyny chińskiej w rozmowie z Oriną Krajewską mówił:

„Niedobre jedzenie jest tym samym co niedobre informacje, które zatruwają nam ducha”.

Dlatego tak ważne jest, abyśmy do niego podchodzili świadomie. To jest część dbania o swój własny dobrostan. I to od tego, co jemy zależy nasz stan zdrowia i samopoczucia.

Dominique Loreau autorka wielu książek o upraszczaniu, która od wielu lat mieszka w Japonii w jednej ze swoich publikacji pisze, że pokarmy przygotowane rękami zawierają w sobie „ki”, czyli siłę witalną, nazywaną przez japończyków „siłą życiową”. Jest ona przekazywana do jedzenia za pomocą dłoni. Wierzą oni, że wyrabiane ręcznie ciasto albo przygotowana z zaangażowaniem i uważnością potrawa, sycą i karmią nas o wiele bardziej, niż zafoliowane danie ze sklepowej lodówki. Jedzenie przygotowane ręcznie trafia nie tylko do naszych żołądków, ale również do naszych serc, rozgrzewając je i wywołując dobre samopoczucie. Kto nie pamięta z dzieciństwa potrawy, którą ręcznie przygotowała własna babcia? 

Na skróty idziemy też z ruchem. Jesteśmy gatunkiem, dla którego ruch jest bardzo ważną częścią naszego zdrowia. Trochę o tym zapomnieliśmy, bo rozwijająca się technologia i branża motoryzacyjna za wszelką cenę chcą nas przyzwyczaić do siedzącego trybu życia. A to, jak wiadomo nie jest zdrowe dla naszego kręgosłupa. Zaczęliśmy myśleć, że pójście do pracy na piechotę to strata czasu, a pójście na siłownię raz w tygodniu ma nam zrekompensować brak codziennego ruchu. A co z ruchem w najprostszej postaci, na łonie natury? Przecież to ona ładuje nasze baterie i pozwala się zregenerować. Nie bez powodu mówi się o leśnych kąpielach.

Oprócz nawyków żywieniowych i związanych z ruchem istotna jest również praktyka uważności, która pozwala nam poznać potrzeby naszego ciała i ducha. Zatrzymanie się i zadawanie sobie pytań typu „Jak się dziś czuje?” „Czego potrzebuje? „Co lubię?” „Jak chciałabym spędzić ten dzień?” „Za co jestem dziś wdzięczna?” To bardzo ważne pytania, które pomagają nam skupić się na teraźniejszości i cieszyć się życiem. 

To jest oczywiście moja lista obszarów, z których można wyłonić zdrowe nawyki. Zachęcam do stworzenia własnej. 

Które zdrowe nawyki wybrać i jak je wprowadzać do codzienności?

No dobrze, ale od czego zacząć pracę nad zdrowymi nawykami? Załóżmy, że wiesz, co jest zdrowe, co Ci służy, czego powinieneś unikać. W takim razie, które nawyki wybrać i jak je wprowadzać do codzienności?

Na pewno nie da się tego zrobić hurtem i w ekspresowym tempie. Na początek wystarczy jeden nawyk, który musi mieć czas na ugruntowanie (4-6 tygodni). Ja zaczynam zmiany od nawyków prostych, które wspierają mnie w podjęciu kolejnych zmian.

Przykład z wyzwaniem, które podjęłam we wrześniu zeszłego roku. Chciałam się uwolnić od picia kawy codziennie. Bardzo ją lubię, ale nie służy mi jej picie. Kawa wypłukuje minerały i sprawia, że żelazo z jedzenia się nie wchłania. Będąc na diecie wegetariańskiej i pijąc codziennie kubek kawy miałam przewlekłe migreny. Odstawiłam więc kawę na miesiąc. Była to katorga. Przez pierwsze 3 dni bolała mnie głowa, a w każdym, kolejnym testowałam swoją silną wolę. Za każdym razem, kiedy zapach kawy, którą parzył mój mąż w kuchni unosił się w powietrzu, czułam się rozdrażniona. Minął miesiąc. Usatysfakcjonowana, że wytrwałam w wyzwaniu, wróciłam do picia kawy.

W maju tego roku stwierdziłam, że muszę się oczyścić na wiosnę. Zaczęłam się przygotowywać do ajurwedyjskiej diety warzywno-owocowej. Naturalne było, że muszę zrezygnować z używek, czyli kawy również. Wyobraźcie sobie, że całkowita zmiana diety i porannego rytuału wspierała nowy nawyk niepicia kawy o poranku. Nie miałam na nią ochoty, za to energia mnie rozpierała. Dlaczego? Bo zmieniłam „wskazówkę”, którą mój mózg interpretował, jako sygnał do picia kawy. A co było wskazówką? Kończyłam swoje śniadanie i zaraz po tym robiłam kawę, żeby z gorącym kubkiem zasiąść do pracy. Kawa była dla mnie takim symbolicznym rozpoczęciem dnia.

Charles Duhigg w słynnej książce „Siła nawyku” pisze, że każdy nawyk składa się z WSKAZÓWKI, ZWYCZAJU i NAGRODY. W przypadku mojego, porannego nawyku picia kawy wskazówką było rozpoczęcie pracy. Zwyczajem zrobienie sobie kawy po śniadaniu, a nagrodą aromat i pełna koncentracja. W momencie, gdy zmieniłam śniadanie z ciepłej owsianki na zimne smoothie, po którym szłam na matę pomedytować i poćwiczyć jogę przed pracą. Okazało się, że zmieniłam wskazówkę i zwyczaj, a nagroda została ta sama. Nadal mogłam się skoncentrować, tylko nie za sprawą kawy, a zdrowszego odpowiednika – medytacji i jogi.

Rzecz w tym, że nasz mózg nie rozpoznaje, które nawyki są dobre, a które złe i interpretuje każde rutynowe działanie, jako nawyk. Nie da się wyplenić złych nawyków tak po prostu. Jedynym rozwiązaniem jest ich zamiana na dobre. Czyli zabawa ze zmianą wskazówki, zwyczaju lub nagrody. I oczywiście nie ma złotej recepty. Różnimy się między sobą i nawyki również się różnią. Jedne potrzebują więcej czasu, z innymi zmiana przychodzi nam łatwiej.

Ale kiedy zdiagnozujesz WSKAZÓWKĘ, ZWYCZAJ i NAGRODĘ okaże się, że przejmiesz kontrolę nad nawykiem i możesz go dowolnie zmieniać i z nim eksperymentować. A to daje Ci niesamowite pole do wprowadzania zmian codziennych i tych życiowych. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *